Sandecja szukała drogi do bramki, Garbarnia ją znalazła. Ostatni zespół ligi zburzył twierdzę K47!
Nie tak to miało wyglądać. Mecz Sandecji z ostatnią w tabeli Garbarnią miał być idealnym momentem na przełamanie. Trzy ostatnie ligowe mecze (w tym dwa tegoroczne) sądeczanie kończyli z bezbramkowym remisem. Goszczenie czerwonej latarni, miało być momentem zwrotnym, miało, bo seria faktycznie została przerwana – ale nie całkiem o to chodziło. Budowana z mozołem twierdza – runęła.
– Chciałbym uspokoić kibiców – próbował łagodzić pomeczowe nastroje trener Sandecji Tomasz Kafarski. – Zdaje się, że jesień zaczynaliśmy tak samo jak teraz wiosnę – dodawał. I faktycznie po pierwszych trzech spotkaniach jesienią Sandecja miała tyle samo punktów, co teraz wiosną, – czyli dwa. Różnica jest tylko taka, (o czym trener nie wspomniał), że wówczas Sandecja trzy pierwsze mecze grała na wyjeździe. Teraz po dwóch domowych i jednym wyjeździe, dwa punkty dorobku wyglądają bardzo, bardzo blado.
Kibice Sandecji od lat przyzwyczajeni są bardziej do zaćmienia słońca niż porażek ich drużyny w Nowym Sączu. Nic, więc dziwnego ze opuszczali stadion bardzo rozczarowani. W końcu, zobaczyli pierwszą ligową porażkę w tym sezonie, a przy tym ani nie obejrzeli porywającego widowiska, ani ich drużyna nie zdobyła nawet bramki, a jedynie, co zapamiętają, to niską temperaturę, która dała się im we znaki.
Na boisku widoczni byli Małkowski i Gabrych, nawet chwilę po wejściu swą aktywnością imponował Dudzic – niestety dla sądeczan ich ataki, a w zasadzie próby ataków były – ujmijmy to delikatnie – bardzo nieskuteczne. Obydwaj trenerzy po spotkaniu stwierdzili, że było to niezłe widowisko, a sam mecz stał na dobrym poziomie, wzajemnie się komplementując. Trener Kafarski, zdążył się nawet oburzyć, kiedy zapytaliśmy go czy wiosną będą Janosikiem ligi (biednym oddawać, a bogatym zabierać). Jego zdaniem Garbarnia wcale biedna nie jest – choć chyba na chwile zapomniał że nawet trzy punkty z Sandecją nie zmieniły jej ostatniej pozycji w tabeli.
I nawet chcielibyśmy się zgodzić z tym niezłym poziomem, tylko jakoś nie potrafimy. Z nieco wyższego pułapu niż ławki rezerwowych, widać było, kurczowo broniącą się rękami i nogami Garbarnie, chaotycznie, ale nieustępliwie atakującą Sandecję, a porywająco zrobiło się dopiero wtedy, gdy ku ogólnemu zdziwieniu to goście zdobyli bramkę, wykorzystując w zasadzie jedną, jedyną sytuację (a i jeszcze wtedy, gdy sędzia Sebastian Jarzębak, chcąc wykopać drugą piłkę po za boisko, posłał ją w sam środek akcji).
W tym miejscu można było by pisać, że na gola krakowianie nie zasłużyli, ale, po co? Skoro go zdobyli, to znaczy, że właściwie im się należał. Byli skuteczni aż do bólu, bo oprócz tej bramkowej sytuacji, mogli jeszcze podwyższyć wynik na 0:2 w 90 minucie. To prawda, Garbarnia nie była lepsza wizualnie na boisku, ale była lepsza w zdobywaniu goli – a to w piłce nożnej jest jedynie słusznym wyznacznikiem.
Na pewno nie był to mecz walki, nikt za nikogo umierać nie zamierzał, trawy też jakoś nikt nie gryzł. Czuć było dość dużą bezsilność Sandecji unoszącą się niczym mgła po murawie. Co prawda dosyć łatwo przesuwała ona piłkę pod pole karne przeciwnika, ale tam kończyły się jej pomysły (a może bardziej argumenty). Mimo gry dwójką napastników, (bo trener zapewniał po meczu, że było ich właśnie tylu), ciągle nie udało się wpakować piłki do siatki rywala, a przecież sytuacji ku temu było, co najmniej kilka.
Wyraźnie brakuje rasowego snajpera, a samo występowanie na pozycji napastnika na bramkostrzelność przekładać się nie musi. Bo przecież, nie każdy, kto założy maskę i pelerynę, od razu zostanie Zorro. I choć trener Kafarski zapewnia, że w jego drużynie ma, kto strzelać gole i nawet na treningu (serio tak powiedział) wygląda to dobrze, to jednak ciągle tych trafień jakoś nie widać.
Teraz dwa tygodnie przerwy (mecz ze Stalą Mielec przełożony ze względów na termin reprezentacyjny) może warto, zatem zorganizować sparing z A klasową drużyną, żeby te wszystkie ukryte strzelby mogły wreszcie się rozstrzelać (tylko może nie z Hartem Tęgoborze – bo ci ostatnio są w wybitnej formie). Zupełnie poważnie, jest to jakiś sposób, aby rozruszać te przytarte nieco tryby.
Sandecja Nowy Sącz – Garbarnia Kraków 0-1 (0-0)
Bramka: Serhii Krykun 76′.
Żółte kartki: Maciej Małkowski, Radosław Kanach (Sandecja).
Sandecja: Marek Kozioł – Adrian Basta, Michal Piter-Bučko, Marcin Flis – Damian Chmiel, Bartłomiej Kasprzak (79′ Dawid Flaszka), Radosław Kanach, Maciej Małkowski (85′ Kamil Ogorzały), Dominik Kun – Mateusz Klichowicz, Mariusz Gabrych (63′ Bartłomiej Dudzic).
Garbarnia: Marcin Cabaj – Paweł Pyciak (90+2′ Marek Masiuda), Arkadiusz Garzeł, Krzysztof Kalemba, Remigiusz Szywacz – Filip Wójcik, Patryk Serafin (74′ Kamil Włodyka), Przemysław Lech, Kamil Słoma – Tomasz Ogar (74′ Dawid Nowak), Serhii Krykun.
Sędziował: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Z Nowego Sącza – Damian Szczerba
Fot. Jarosław Para / sandecja.pl

Archiwum
Musisz to przeczytać!
-
IV Liga
/ 3 lata temuAdrian Basta zawodnikiem Barciczanki Barcice
Beniaminek IV ligi Barciczanka Barcice dokonał sporego wzmocnienia, szeregi zespołu zasilił doświadczony obrońca, Adrian...
przez Sebastian Stanek -
A klasa
/ 3 lata temuJednak szesnaście zespołów w sądeckiej A – klasie
Głosowanie korespondencyjne klubów w sądeckiej A – klasie przeważyło w stosunku 10 do 4...
przez Sebastian Stanek -
A klasa
/ 3 lata temuDecyzja podjęta czternaście drużyn w A – klasie
Po ostatnim “gorącym” spotkaniu przedstawicieli klubów z lokalnymi władzami pozostał niesmak. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się,...
przez Sebastian Stanek