
NaszWywiad: Przebiegł 30 maratonów – dziś biega po zdrowie! Mateusz Wroński “Tusik” udowadnia że niemożliwe nie istnieje i w tym roku zamierza wystartować w Mistrzostwach Świata!
Imponuje, motywuje, zaskakuje! Jest skrzypcami, fortepianem i perkusją w jednym! Kocha piłkę nożną, biegi i słodycze (kolejność przypadkowa). Uwielbia ludzi i wszelaką aktywność. W życiu przebiegł 30 maratonów, jednak to walka o zdrowie jest jego królewskim dystansem, z którego nigdy nie zejdzie. W minionym roku wziął udział w 60 imprezach biegowych w całej Polsce, choć zmaga się ciągle z nadwagą. Sam raz spotkałem go na biegowej trasie. Poznajcie Mateusza Wrońskiego „Tusika” (choć wielu z was go pewnie zna), szalonego i upartego sportowca z krwi i kości, który udowadnia że niemożliwe nie istnieje, inspirując swym optymizmem i pomysłem na życie wielu, wielu ludzi, w tym mnie. O bieganiu, zdrowiu i “młodych” w Limanovi z Mateuszem Wrońskim, rozmawia Damian Szczerba.
Przyznam szczerze, że odkąd pobiegliśmy razem w maju w biegu Św. Kingi w Starym Sączu, to śledzę pana w internecie. Powiem to otwarcie, że niesamowicie mi pan imponuje. Żeby wyjaśnić, o czym rozmawiamy, to pierwsze pytanie będzie brzmiało: kim jest Mateusz Wroński „Tusik”?
Limanowianin z krwi i kości. Tu urodziłem się i tu działam społecznie na wielu płaszczyznach od lat szkolnych, czyli jakieś 30 lat. Przez ten czas byłem organizatorem i współorganizatorem kilkudziesięciu imprez sportowych i kulturalnych w Limanowej, przy wielu innych pomagałem, jako wolontariusz. Pomagałem też w kilkunastu imprezach charytatywnych. Piastowałem różne funkcje społeczne, byłem m.in. radnym miasta Limanowa i przewodniczącym komisji kultury, sportu i turystyki, także prezesem klubu tańca towarzyskiego, czy prezesem klubu sportowego dla biegaczy, byłem współzałożycielem kilku stowarzyszeń kulturalno-sportowych, a nawet przewodniczącym samorządu studenckiego na studiach. Zawsze sporo udzielałem się, przy okazji realizując także swoje pasje, których od dziecka miałem bardzo dużo, tj. w obszarze sportu i kultury. Skoro jednak mówimy o bieganiu, to w przeszłości byłem maratończykiem, ukończyłem 30 maratonów i 3 ultra-maratony, zdobyłem koronę maratonów polskich w ciągu pół roku (5 największych maratonów w Polsce). Biegałem kilka razy też maratony za granicą, jak w Chicago, Detroit, Frankfurcie i Wiedniu. Po 7 latach przerwy i operacjach na obydwa kolana, rok temu wróciłem na trasy biegowe. Wróciłem jednak z bardzo dużą nadwagą i słabym zdrowiem, za to z dużą determinacją. W minionym roku brałem udział w blisko 60 imprezach biegowych w całej Polsce, co daje średnią jeden bieg na tydzień. Nie były to jednak jeszcze dystanse “królewskie”, tj. pełny maratony, lecz krótsze dystanse. Musiałem w/w wyjazdy na biegi godzić oczywiście z piłką nożną, jako kierownik i drugi trener Limanovii.
Piłka nożna płynie w pana krwi. To pewne. Na mnie jednak wrażenie robi to, jak pan przemierza Polskę w poszukiwaniu i zaliczaniu kolejnych tras biegowych. Powstał nawet profil na FB: “Tusik o-biega Polskę”. Proszę opowiedzieć jak doszedł / dobiegł pan do tego miejsca, w którym dzisiaj jest.
Mój fan-page na facebooku powstał 2 tygodnie temu, namówiła mnie do tego znajoma biegaczka, która twierdzi, że jestem dla niej inspiracją. Jeśli tak jest to się bardzo cieszę. Od zawsze inspirowałem innych ludzi, zwłaszcza tych z nadwagą, bo w tym obszarze potrzeba wiarygodnych wzorców do walki. Ale szczupłych również potrafiłem zachęcić do, głównie swoim radosnym podejściem do biegów, że bieganie sprawia wielką frajdę i można świetnie się bawić na takich imprezach dla biegaczy. Na blogu (facebook) opisuję każdy swój bieg w Polsce, na razie nie myślę startować za granicą, piszę o tym, co było dobre na danej imprezie, co dalej motywuje mnie do walki, co pomaga, na co dzień. Pewien mój znajomy napisał mi ostatnio w komentarzu, że “wreszcie” odnalazłem swoją drogę w życiu… i mnie to trochę zabolało, naprawdę… przecież to jest kontynuacja tego, co robiłem przed kontuzjami, to jest moja pasja. Dekadę temu również świetnie się “bawiłem” bieganiem i mało tego: pomagałem innym, jako „pacemaker” na maratonach oraz “zarażałem” swoją pasją. Teraz robię to samo, może w mniejszym stopniu, bo krótsze dystanse, ale na pewno nic “nowego” w sobie nie odkryłem teraz, tylko kontynuuję to, co kiedyś robiłem.
Na przełomie roku wziął pan udział w ośmiu biegach w ciągu zaledwie 11 dni, a przecież atletą pan nie jest. Jak pan to wytrzymuje? Co pana motywuje?
To wyzwania napędzają nas do działania. Muszę mieć jakieś. I mam takie trzy wyzwania w tym roku, tj. Mistrzostwa Świata w Półmaratonie w Gdyni, Maraton Warszawski i ultramaraton z Władysławowa na Hel. Chcę je ukończyć. Muszę jednak dobrze zimę przepracować i prosić Boga o zdrowie, które trochę szwankuje przez ostatnie lata. Byłaby to dla mnie wielka sprawa – móc wrócić na biegi maratońskie. Czasem żartobliwie odpowiadam na pytanie, dlaczego biegam, bo uwielbiam słodycze i od dziecka miałem zawsze problemy z nadwagą. Zacząłem, więc biegać dla zdrowia, by schudnąć i w tym względzie nic się nie zmieniło. Mój pierwszy maraton ukończyłem w 1997 roku w Warszawie. Dwa tygodnie temu rozpocząłem swój okres przygotowawczy do wiosny właśnie biegami po całej Polsce. Trzymam rygor, tj. zero nałogów, zero słodyczy, konsekwencja, poza tym dwa razy w tygodniu sauna, tak samo dwa razy w tygodniu wizyta u fizjoterapeuty, codziennie chodzę też teraz do komory hiperbarycznej. To są wszystko zabiegi zdrowotne wspomagające. Biegam z głową i bez szaleństwa, czas podczas biegu jest dla mnie nieistotny. Liczy się dla mnie wysiłek w czasie, a nie sam czas oraz chęć bawienia się zdrowym podejściem do biegania jak najdłużej w moim życiu. Walczę, więc nie tylko o powrót do biegania, ale i o powrót do zdrowia. Dla zdrowia pójdę nawet na drugi koniec świata, bo taką mam determinację. Mam jeszcze wiele planów na przyszłość, wiadomo, że bez zdrowia długo nie pociągniemy.
Z jednej strony pytam o motywację, a z drugiej przyznam szczerze, że pana wyczyny są i dla mnie niesamowitym kopem motywacyjnym, tak jakby chciało się powiedzieć, że na wstanie z kanapy ciągle nie jest za późno. Czy można porównać pana przygodę z biegami do ostatnich kilku lat, Limanovii? Tam też ciągle raz lepiej raz gorzej.
Wszystko zależy od tego, co uzna się za raz lepiej, a co za raz gorzej w życiu. Gdyby nie wcześniejsze przegrane, to wygrana by tak nie smakowała i nie byłoby tej złości sportowej. Idealne, więc nigdzie nigdy nie było, nie ma, i nie będzie. Bo nie zawsze też jak jest dobrze to jest dobrze. Gdy był kiedyś duży sponsor w klubie to widział tylko pierwszą drużynę, była to fajna przygoda dla Limanovii i reklama dla Limanowej, ale interesowała go tylko pierwsza drużyna bez zaplecza, chciał szybką windę do nieba, kupić gotowe nazwiska, żeby robiły awans za awansem. Teraz wszystkie drużyny są dla nas priorytetowe, a młodzi piłkarze są bezpośrednim zapleczem kadry Limanovii. Młodzi nawet w pierwszej drużynie zaczynają grać pierwsze skrzypce. Mamy młody, zgrany i zdyscyplinowany zespół. Jesteśmy cierpliwi i cieszymy się jak przychodzi do nas jakiś młody i ambitny zawodnik, który nie boi się rywalizacji. Uważam, że to jest nasz atut, że stawiamy na młodych zawodników i szkolimy ich. Ostatnio postawiliśmy również na młodego szkoleniowca, zatem młodość nas z pewnością wyróżnia. Mieliśmy już wielu trenerów z nazwiskami, teraz czas również by młody, zdolny trener wyrobił sobie u nas nazwisko. Szkolimy młodych piłkarzy i na ich bazie chcemy powalczyć o awans. Nie zamierzamy tworzyć armii zaciężnej, bo nas na nią po prostu nie stać. Zresztą, komu to potrzebne? – gdy cieszy nas progres młodzieży w seniorach?
Jakie ambicje są w Limanowej. Która liga w obecnych czasach będzie tą, która na dłużej zadowoli kibiców, działaczy?
Uważam, że Limanowa zasługuje na 3 ligę i w tej lidze powinniśmy na dłużej kiedyś zagościć. Ciężka praca w końcu zaowocuje. Uważam też, że trzecia liga to jest max dla Limanovii i nie trzeba nam znowu wyższej ligi. Chyba żeby znalazłby się strategiczny sponsor, tylko pod jednym warunkiem, że wtedy byłaby druga drużyna w 4 lidze i młodzi mieli by się gdzie ogrywać. Najlepszą młodzież wprowadzać wtedy do pierwszej drużyny. Wówczas to miałoby sens i jeszcze bardziej zachęcało zdolną młodzież z regionu do przyjścia do nas i do ciężkiej pracy w Limanovii, mając realną perspektywę gry w wyższej lidze, ci najpracowitsi.
Czego panu życzyć w tym nowym roku?
Zdrowia i błogosławieństwa Bożego do dalszych wyzwań. Natomiast w klubie MKS Limanovia, żeby więcej młodych piłkarzy zechciało przyjść do nas z regionu i zechciało się wkrótce podjąć walki o skład w pierwszej drużynie Limanovii, bo tutaj chłopcy mają idealne warunki do trenowania i bardzo dobrych trenerów. Kilku naszych młodych zawodników, którzy dopiero, co wyszli z wieku juniora, już udowodniło w tym sezonie na boisku, że warto być cierpliwym, pracowitym, bo dostali szansę i skorzystali. Warto stawiać na ambitną młodzież i dawać im szansę gry w wyższej lidze. Szkoda, że większe kluby tego nie rozumieją i nie dają szansy młodym perspektywicznym, a liczy się tylko kasa i w konsekwencji grają na boisku niekoniecznie najlepsi, tylko ci, którzy “muszą” grać… lecz to już nie jest na szczęście nasza bajka. W każdym sezonie mamy po kilka debiutów w seniorach. Cieszymy się z tego bardzo, bo sobie na to zasłużyli i zapracowali. Zapraszamy chętnych w nasze szeregi, zwłaszcza młodych i ambitnych chłopaków, którzy nie boją ciężkiej pracy i rywalizacji w perspektywicznej drużynie promującej młodzież w czołowym zespole 4 ligi, gdzie doświadczenie i młodość dobrze ze sobą współgra.
Z Mateuszem Wrońskim “Tusikiem”, rozmawiał Damian Szczerba
fot. FB oraz archiwum prywatne Mateusza Wrońskiego

Archiwum
Musisz to przeczytać!
-
IV Liga
/ 3 lata temuAdrian Basta zawodnikiem Barciczanki Barcice
Beniaminek IV ligi Barciczanka Barcice dokonał sporego wzmocnienia, szeregi zespołu zasilił doświadczony obrońca, Adrian...
przez Sebastian Stanek -
A klasa
/ 3 lata temuJednak szesnaście zespołów w sądeckiej A – klasie
Głosowanie korespondencyjne klubów w sądeckiej A – klasie przeważyło w stosunku 10 do 4...
przez Sebastian Stanek -
A klasa
/ 3 lata temuDecyzja podjęta czternaście drużyn w A – klasie
Po ostatnim “gorącym” spotkaniu przedstawicieli klubów z lokalnymi władzami pozostał niesmak. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się,...
przez Sebastian Stanek