Skontaktuj się z nami

Nasz region

“Moim okiem” odc. 3: Duże pieniądze i lokalna piłka

Pompowanie dużych i znacznych pieniędzy w piłkarski klub, przez przedsiębiorców najczęściej wiąże się z gwałtownym końcem. Znamy takie przypadki z dużej piłki jak sprawa Wisły Kraków (wycofanie Cupiała), Groclina Grodzisk Wielkopolski (rezygnacja Drzymały), Polonii Warszawa (odejście od piłki Wojciechowskiego)– i pewnie wymieniać tak można byłoby długo. Wieloletnie, stabilne finansowanie, jak ma to miejsce w Niecieczy to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Teraz patrząc na Wieczystą Kraków wszystko wskazuje, że kolejny „Bruk-Bet”. Czy budowanie armii zaciężnej ma sens i jak takie przypadki „kończyły się” w naszym rejonie? Jak to wygląda „Moim okiem” zapraszam Damian Szczerba.

Gdzie jest sufit?
Czyli, w którym miejscu znajduje się kres możliwości finansowych, sportowych, jakie stawiane są przed klubem na początku jego drogi w górę. Dla większości „normalnych” lokalnych klubików gra swoimi piłkarzami w okręgówce to szczyt możliwości i marzeń. Żeby powalczyć o 4 ligę, trzeba szukać wzmocnień nieco dalej od domu, a co za tym idzie dysponować gotówką, bo jak wiadomo za darmo nikt grać nie przyjdzie. Stąd, co jakiś czas obok drużyn budowanych na wychowankach pojawi się kluby zwane roboczo „armią zaciężną”. Mamy kasę to sprowadzamy, co lepszych z okolicy i walczymy o wyższą ligę. Mamy więcej kasy, to zatrudniamy kolejnych i może wystarczy to na 3 ligę. Jeśli mamy nadal kasę to może powalczymy o II, a i I ligę. I tak w miarę jedzenia apetyt rośnie. Bogaty sponsor płaci, drużyna gra i wygrywa, idąc ciągle w górę. Niestety, często zapomina się wówczas o grupach młodzieżowych, patrząc tylko na pierwszą drużynę. Wreszcie przychodzi moment, pułap, którego przeskoczyć się już nie da. Źródełko z kasą powoli wysycha, piłkarze uciekają, klub traci płynność, licencję i spada znów na samo dno, gdzie nie raz nie dwa ciężko jest się odbić.

Wspaniałe przygody naszych
Pamiętacie piękną historię Kolejarza Stróże (utrata licencji), Limanovii Limanowa (wycofanie się głównego sponsora), Okocimski Brzesko (kłopoty finansowe), Poroniec Poronin (wycofanie się sponsora). Każda z nich inna, każda fantastyczna i każda zakończona krachem. Wszystkie z najbliższej okolicy. Oczywiście Kolejarz dotarł praktycznie na sam szczyt ocierając się o Ekstraklasę. Limanovia nieco niżej. Dziś, gdy kurz opadł, kluby podnoszą się i znów marzą o spacerku w górę, jednak tym razem nikt nie narzuca im już tak zabójczego tempa. Działają spokojnie, chcąc nie chcąc, czerpiąc z doświadczeń poprzedniego systemu.  W IV lidze także znajdziemy wiele ekip opartych na tzw. armii zaciężnej. W sytuacji, gdy klub utraci płynność finansową, szybko pojawiają się głosy o możliwym rozwiązaniu drużyny. Gra i stypendia na tym poziomie rozgrywkowym także kosztują nie mało i opieranie budżetu tylko na jednym sponsorze często wydaje się zgubne. Boleśnie przekonała się o tym niegdyś Multivita Tylicz/Krynica, czy Olimpia Pisarzowa. Piękna przygoda Biegoniczanki Nowy Sącz, także została w pewnym momencie zastopowana.

Płacić i rozwijać, ale nie psuć
Płacenie za grę nie jest niczym złym. Jeżeli chce się iść i zdobywać wcześniej nie zdobyte szczyty. Problem pojawia się, jeśli równolegle nie rozwija się przy tym całego klubu. Zdolnego do dalszego funkcjonowania nawet w najbardziej dramatycznym momencie. Gdy zapomina się o rezerwach, grupach młodzieżowych i obiekcie, co może być dziedzictwem tych obecnych tłustych lat. Mało rozsądne wydaje się także inwestowanie pieniędzy w drużynę, która nie będzie się rozwijać, a takie przypadki też istnieją. Znam ludzi, którzy płacą piłkarzom tylko po to by ich klub grał w IV lidze, okręgówce, czy nawet A klasie, nie tworząc żadnego zaplecza, za wszelką cenę pilnując tego, co jest, a gdy się znudzi, po prostu zniknąć. Niestety płacenie za grę psuje także zawodników, których wymagania finansowe są niewspółmierne do umiejętności, a żądania pojawiają się już nawet w B klasie, gdzie gra powinna być czysto hobbistyczna. Uważam że płacenie za grę na najniższych szczeblach rozgrywkowych to psucie zabawy tym wszystkim którzy w lidze uczestniczą tylko dla czystej rozrywki. Zgadzam się że pieniądze w piłce są potrzebne, ale tylko w sytuacji kiedy wraz z nimi pójdzie coś znacznie więcej niż tylko osłabienie najbliższej konkurencji i psucie lokalnego rynku.

Wydawać odpowiedzialnie
Przykład Wieczystej Kraków, gdzie bogaty sponsor ma plany wieloletnie, buduje akademię i zakłada, że w ciągu 7 lat zagra w I lidze, jest czymś zupełnie z innej bajki. Mam wrażenie, że to taka druga Nieciecza i mam nadzieję, że jej przykład zachęci naszych małych lokalnych sponsorów chcących pomagać, bo przecież nie inwestować w sport. Pieniądze w piłce są potrzebne, ale żeby je dobrze wydać trzeba to robić z olbrzymim poczuciem odpowiedzialności nie tylko o to, co tu i teraz, ale także o to, co za 10-15 lat. Bo silnym klubem można być w V, IV i III lidze, nie każdy za wszelką cenę musi wspierać i budować drużynę, która ciągle będzie szła w górę. Czasem wystarczy realnie ocenić swoje możliwości i zbudować coś pięknego na piętrze, do którego bez trudu się dosięga niekoniecznie płacąc za to tysiące złotych. Wokół tego budować klub, który będzie jedną wielką rodziną – a takich przypadków też na szczęście nie brakuje.

„Moim okiem odc. 3” – Damian Szczerba

Na zdjęciu Stadion Akademii Kolejarz Stróże – fot. Piotr Gaborek

Reklama

.

.

.

.

.

Archiwum

Musisz to przeczytać!

Więcej w Nasz region