Wojnarowa nigdy nie była łatwym terenem dla drużyn przyjezdnych. Tym razem przekonała się o tym Jarmuta, która długo męczyła się z Orłem, stawiając kropkę nad “i” dopiero w 90 minucie.
Oczywiście Jarmuta to ciągle zespół, o którym mówi się w kontekście walki o awans. Musi wygrywać czy to w Szczawnicy czy na innych boiskach. Orzeł natomiast nie gra o awans, a utrzymanie jest już dawno zapewnione. Mimo to wojnarowianie nie mają zamiaru nikomu się podkładać. W meczu z faworyzowanym rywalem to oni wyszli na prowadzenie za sprawą Seweryna Michalika (byłego piłkarza Olimpi Pisarzowa). Jeszcze przed zmianą stron wyrównał Wiktor Weber (także były gracz Olimpii).
Po zmianie stron wydawało się, że Jarmuta wraca na właściwe tory. Jan Zieliński zagrał dobrą piłkę do Jacka Pietrzaka (grającego trenera gości), a ten wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Orzeł nie ustępował i dziesięć minut później ponownie strzela Seweryn Michalik i doprowadza do remisu.
Niespodzianka wydawała się być blisko. Na szesnaście minut przed końcem Wiktor Weber posłał piłkę wzdłuż bramki strzeżonej przez Jacka Kroka, tam niefortunnie interweniował obrońca Orła i pokonał własnego bramkarza. Kropkę nad „i” w 90 minucie postawił Kuziel, dobijając, próbującego gonić wynik Orła.
Fabian Falowski – drugi trener Orła o meczu z Jarmutą. Początek spotkania po raz kolejny pokazał że dobrze wchodzimy w mecz. Zdobyta bramka i pierwsze 30 minut to nasza dominacja. Czym dalej w las, sił brakowało i Jarmuta przejęła inicjatywę. Szkoda straconych bramek, bo goście strzelali po naszych błędach, a ostatnia bramka na 4:2 padła naszym zdaniem z dużego spalonego.