“Tak blisko, tak blisko…” – tekst piosenki dobrze znany obrazuje najlepiej fakt, jak często Zamczysko może pluć sobie w brodę po kolejnej, jednobramkowej porażce.
W trakcie rundy jesiennej w Marcinkowicach najwięcej działo się w październiku. Właśnie w tym miesiącu uruchomiono oświetlenie boiska, które stworzyło nowe możliwości jeśli chodzi o rozgrywanie gier towarzyskich czy treningi, a jak wiadomo, na tym poziomie rozgrywkowym godzina ma znaczenie, co później przekłada się na frekwencję, zgranie i ostatecznie wyniki. W październiku doszło także do zmiany trenera, Dariusza Peciaka zastąpił dotychczasowy asystent Marcin Krajewski, ale wróćmy na początek rozgrywek.
Krótką notkę zostawimy przy Pucharze Polski, gdzie Zamczysko w I rundzie ograło Królovię 4:1, by w kolejnym rzucie oddać mecz walkowerem, przez co Korzenna przeszła dalej bez gry, koniec kropka.
Zmagania ligowe rozpoczęły się obiecująco, choć wcale się na to nie zapowiadało. Ekipa z Marcinkowic przegrywała z mocną Dąbrovią Wielogłowy 0:2, pokazała charakter, doprowadzając po zmianie stron do remisu. Porażka z rezerwami Barciczanki mogła być “wliczona w koszta”, bo potem Zamczysko sięgnęło po komplet punktów z Mszalnicą i na tym dobre się skończyło, przynajmniej na dłuższą chwilę.
Rozpoczęło się od wysokiej przegranej z Heleną (1:6), na domiar złego drużyna straciła z powodu kontuzji Adriana Gołdasa, który przez ostatnie lata był gwarantem wielu bramek. Kolejno porażka 1:2 z Olimpikiem, 1:2 z Zawadą i nic nowego… 1:2 z Orłem Ptaszkowa, na dodatek po golu w ostatniej minucie. W każdym z tych spotkań Zamczysko otarło się o remis, a wiadomo, że każdy punkt na wagę złota.
W 8. kolejce, a patrząc na ostatnie wyniki w idealnym dla zespołu z Marcinkowic momencie przytrafiła się pauza, było więc więcej czasu na reset i popracowanie nad skutecznością, co zaowocowało drugą wygraną w sezonie (5:2 z Przydonicą). Nie był to jednak początek dobrej passy, a mały przebłysk, bo potem znowu seria jednobramkowych porażek: 2:3 z Orłem Wojnarowa, 3:4 z Grybovią i 0:1 z Victorią.
Gdybanie to nasza narodowa cecha i gdyby Zamczysko te sześć porażek jedną bramką zakończyło remisami, zamiast zajmować przedostatnie miejsce, mogłoby zakręcić się koło lokaty numer 14, gdyby…
Ostatnie dwa mecze to porażka z Nawojem i remis na otarcie łez z Budowlanymi Jazowsko. Zadowolenia więc nie ma, jak i zadowoleni nie mogą być kibice klubu z Marcinkowic, który na własnym obiekcie nie wygrał żadnego meczu. Przerwa zimowa ma to do siebie, że jest długa, co za tym idzie każdy ma czas na dobre, przemyślane kroki. Zamczysku życzymy, by na wiosnę rozbłysło nie tylko oświetlenie na stadionie, które zresztą już funkcjonuje, ale w parze, żeby rozbłysła drużyna i wkroczyła na zwycięską ścieżkę.