IV liga: Limanovia gra do końca i znów wygrywa 3:2!
Limanovia na otwarcie sezonu dostała baty od Popradu Muszyna. Jednak naoczni świadkowie kazali brać margines na tamto 4:0. Z boiska wynik ten wydawał się mocno mylący, jednak poszedł w świat. Dziś po trzecim z rzędu zwycięstwie 3:2 limanowianie wrócili tam gdzie się ich spodziewano, w samą górę ligowej tabeli.
Specjalnie dla NaszSport.pl spotkanie komentuje kierownik drużyny Limanovii Mateusz Wroński-Tusik.
Przez godzinę mecz wiał nudą i Limanovia nie przypominała tej drużyny, która w poprzednich spotkaniach od początku nadawała ton. Zwycięzców się jednak nie sądzi, bo seria trzech wygranych po 3-2, nawet odniesiona w kiepskim stylu, mówi sama za siebie. Nie zmienia to jednak faktu – że z ostatniego miejsca po pierwszej kolejce, wyszliśmy na czub tabeli w ciągu trzech następnych pojedynków stoczonych z walką do końca. Gramy dla kibiców, a przecież dla kibiców takie mecze z happy endem są najbardziej pamiętliwe. Nie planujemy nigdy wcześniej takiego obrotu sprawy i nie współpracujemy z Alfredem Hitchcockiem, tworząc następne jego „horrory”. To jest po prostu piłka nożna i za to ją kochamy. Nasza liga jest bardzo wyrównana w tym sezonie. Tutaj każdy z każdym może wygrać, z nikim nie ma taryfy ulgowej, do każdego rywala trzeba podejść mocno skoncentrowanym. Każdy mecz to inna historia, która za każdym razem czegoś innego nas uczy. Tydzień temu nauczyliśmy się walczyć do końca, a dzisiaj jak się okazało, doskonaliliśmy te nauki. Gratulacje dla chłopaków za ten ‘team spirit’. Budowanie bowiem i scalanie drużyny jest naszym niekończącym się zadaniem.