Kilka lat temu Paulina wzięła udział w samorządowym turnieju, który odbył się w Łącku, zagrała w ryterskiej ekipie. Już wtedy było widać, że ma wielki potencjał – wspomina te zawody Artur Chlipała, który grał w jednej z drużyn. Na parkiecie sami mężczyźni, a tu nagle na przeciwko nich…, staje młoda kobieta. To było około czterech, może pięciu lat temu. Nasza drużyna, złożona głównie z oldboyów, zmierzyła się wtedy z zespołem reprezentującym Rytro. W składzie rywali była młoda zawodniczka, która od samego początku przyciągała uwagę zarówno kibiców, jak i przeciwników na boisku – kontynuuje Artur.
Nasza kadrowiczka miała wtedy zaledwie 18, może 19 lat, a mimo to pod wieloma względami dorównywała, a nawet przewyższała swoich przeciwników.
– Wyróżniała się nie tylko walecznością, ale i imponującą dojrzałością boiskową. Jak udało się nam wówczas ustalić, w tamtym czasie trenowała i grała w drużynie UKS Staszówka Jelna. Jej styl gry budził podziw. Grała bardzo twardo, nie unikała starć fizycznych, potrafiła się świetnie ustawić i zasłonić piłkę, a do tego imponowała szybkością – chwali naszą bohaterkę, samorządowy zawodnik.
– Zdecydowanie nie była to zawodniczka, której można było „odpuścić”. Walczyła z nami (doświadczonymi graczami lig amatorskich– przyp. red) jak równa z równym, nie odstając ani na krok. Nawet wręcz przeciwnie, chwilami to my musieliśmy się sporo natrudzić, żeby za nią nadążyć. W pamięć zapadł szczególnie jeden moment…, zdobyła bramkę, prawdopodobnie tę decydującą, która przesądziła o zwycięstwie jej drużyny. Pokazała wtedy nie tylko instynkt strzelecki, ale i chłodną głowę pod presją – chwali jej zachowanie A. Chlipała. – Już wtedy było widać, że ma znakomite warunki fizyczne i ogromny potencjał. Wyróżniała się nie tylko na tle rówieśniczek, ale i wielu starszych… zawodników. Dziś, z perspektywy czasu, nie dziwi mnie zupełnie, że kontynuuje swoją sportową drogę, bo już wtedy było jasne, że to zawodniczka z przyszłością – zakończył.
Z perspektywy czasu widać, że Artek dobrze to wszystko ocenił i miał rację. – Szkoda, że wtedy nie poprosiłem o autograf – dodaje z uśmiechem na sam koniec.
(emka)